Historyczny rekord stężenia CO2 w atmosferze

Historyczny rekord stężenia CO2 w atmosferze

Historyczny rekord stężenia CO2 w atmosferze


10 maja 2013

Dzień 9 maja 2013 roku przeszedł do historii. Poziom średniego dziennego stężenia w atmosferze dwutlenku węgla po raz pierwszy przekroczył symboliczną granicę 400 cząstek na milion (ppm). Naukowcy ostrzegali nas przed tym od lat, a teraz obawiają się, że przez kolejne dziesięciolecia procesu nie uda się zatrzymać.

W najstarszej stacji monitorującej na świecie, nieopodal szczytu wulkanu Mauna Loa na Hawajach, na początku maja zarejestrowano rekordowe stężenie dwutlenku węgla w atmosferze – 400 ppm, podała 10 maja amerykańska Narodowa Służba Oceaniczna i Meteorologiczna (National Oceanic and Atmospheric Administration, NOAA). W archiwach stacji przechowywany jest najstarszy zapis poziomu atmosferycznego CO2, pochodzący z 1958 roku. Dane odczytywane gromadzone na Hawajach stanowią punkt odniesienia dla modeli klimatycznych na całym świecie.

Po raz ostatni poziom dwutlenku węgla na świecie był tak wysoki prawdopodobnie ok. 2 mln lat temu, uważa Pieter Tans z NOAA. To było w epoce plejstocenu. "Było o wiele cieplej niż dziś. Na Grenlandii rosły lasy. Poziom morza był wyższy o 10–20 metrów” – opowiada Tans. Inni naukowcy twierdzą, że ostatnio takie stężenie mogło wystąpić 10 mln lat temu. Dla porównania, pierwsi współcześni ludzie pojawili się w Afryce około 200 tys. lat temu.

Wynik zanotowany 9 maja 2013 stanowił średnią wartość dzienną. Jeszcze przez jakiś czas odczyty na Mauna Loa mogą spadać poniżej granicy 400 ppm. Miesięczne i roczne średnie będą mniejsze. Poziom dwutlenku węgla w atmosferze osiąga szczyt w maju i później nieznacznie spada za sprawą wegetacji, więc średnia roczna jest zazwyczaj kilka części na milion niższa niż średnia majowa.

Niewątpliwie jednak pękła pewna bariera psychologiczna. Poziom 400 ppm został przez klimatologów i działaczy ekologicznych oznaczony jako znaczący wskaźnik. Nie dlatego, że po jego przekroczeniu świat nagle wejdzie na ścieżkę nieodwracalnych katastrof, lecz dlatego, że to okrągła liczba. Naukowcy już od dłuższego czasu spodziewali się, że zostanie ona złamana. Teraz ten kamień milowy już jest za nami.

 

"Fizycznie nie jesteśmy w gorszej sytuacji przy 400 ppm niż byliśmy na 399 ppm" – powiedział Michael Oppenheimer, klimatolog z Uniwersytetu Princeton. "Ale jako symbol boleśnie powolnego tempa działań, które mają nam pomóc uniknąć niebezpiecznego poziomu ocieplenia, jest on nieco niepokojący".

"Ta liczba jest przypomnieniem, że w ciągu ostatnich 150 lat – a szczególnie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat – lekkomyślnie zanieczyściliśmy osłonę ochronną atmosfery, która otacza Ziemię i chroni warunki, które sprzyjały rozkwitowi naszej cywilizacji" – powiedział Al Gore w oświadczeniu "Zmieniamy skład atmosfery w bezprecedensowym tempie".

Dwutlenek węgla, którego okres trwania w atmosferze wynosi około stu lat, wyłapuje i zatrzymuje ciepło słoneczne niczym szklarnia. Stanowi ¾ wszystkich gazów cieplarnianych obecnych w ziemskiej atmosferze. Inny gaz, metan, ma krótszy okres życia, ale wyłapuje ciepło bardziej efektywnie. Wzrost stężenia obu tych gazów powoduje zmiany klimatu ziemskiego, a w konsekwencji wzrost poziomu morza czy też topnienie lodowców.

Niektórzy badacze i grupy środowiskowe promują 350 ppm jako bezpieczny poziom atmosferycznego CO2, ale sami naukowcy przyznają, że nie wiedzą jeszcze do końca, jaka wartość pozwoli uniknąć negatywnych skutków globalnego ocieplenia. Międzynarodowa społeczność zgodziła się, aby poziom 450 ppm ustanowić jako ostateczną granicę, związaną ze wzrostem średniej globalnej temperatury o ponad 2 st. C. Niestety, jesteśmy na dobrej drodze, aby przekroczyć tę linię.

Przed rewolucją przemysłową, poziom dwutlenku węgla wynosił około 280 ppm i był dużo bliżej poziomu 200 ppm z epoki lodowcowej. Gdy po raz pierwszy dokonano pomiarów stężenia CO2 w 1958 roku, wynosiło ono 315 ppm. Ziemia potrzebowała 7 tys. lat, aby osiągnąć 80 części na milion. My, spalając paliwa kopalne, dokonaliśmy tego w ciągu ostatnich 55 lat – mówi Tans.

Naturalna zawartość tego gazu w atmosferze podlega wahaniom za sprawą erupcji wulkanicznych, rozkładu szczątków roślin i zwierząt. Ale same naturalne procesy nie byłyby w stanie podnieść stężenia CO2 na tak wysoki poziom jak obecnie. "To, co widzimy dzisiaj, jest w 100 procentach z powodu działalności człowieka" – stwierdza krótko naukowiec. Za większość antropogenicznego wzrostu dwutlenku węgla w powietrzu odpowiada spalanie paliw kopalnych, takich jak węgiel i ropa naftowa. Tans podkreśla, że stężenie byłoby jeszcze wyższe, gdyby oceany nie rozpuszczały części gazu i nie akumulowały go w ten sposób w wodzie.

Obecnie stężenie dwutlenku węgla rośnie o ok. 2 ppm rocznie – 100 razy szybciej niż pod koniec epoki lodowcowej. W 2011 roku "wpompowaliśmy" do atmosfery 38,2 mld ton CO2. Najwięcej emitują produkują Chiny, 10 mld ton CO2 rocznie i wartość ta nadal rośnie. Stany Zjednoczone są drugie w kolejności, lecz powoli zmierzają do redukcji emisji do 5,9 mld ton rocznie.

Historyczny wynik 400 ppm jest bardzo niepokojący. Być może już w przyszłym roku tyle wyniesie miesięczna średnia. W ciągu kilku dziesięcioleci 450 ppm może stać się średnią roczną. Jeśli poziom dwutlenku węgla wzrasta o 100 części na milion przez tysiące lub miliony lat, rośliny i zwierzęta zdążą się dostosować. Ale nie jest to możliwe przy obecnej prędkości – obawia się Michael Mann, klimatolog z Pennsylvania State University.

Pomimo międzynarodowych działań świat nadal nieubłaganie zmierza w kierunku wyższego stężenia gazów cieplarnianych w atmosferze. Dryfujemy już po nieznanych wodach. Czy naprawdę chcemy się przekonać, co się stanie, gdy do atmosfery trafi jeszcze więcej zanieczyszczeń?

http://blogs.scientificamerican.com/observations/2013/05/09/400-ppm-carbon-dioxide-in-the-atmosphere-reaches-prehistoric-levels/

Źródło: Chrońmy Klimat